Czteropak zamówień kompozytorskich 6

violinposer

Z pozoru w dzisiejszym czteropaku znów dominują utwory symfoniczne. Aż dwa z nich silnie eksplorują przestrzenny wymiar muzyki, co sprawia, że trudno je nazwać prosto w twarz „nową muzyką filharmoniczną”.

Maciej Zieliński może być znany polskim słuchaczom jako autor V Symphony (czytaj: Wi Symfony) – prawdopodobnie jednego z bardziej pretensjonalnych utworów ostatnich lat – oraz piosenki „najmilsza chwila poranka”, która doczekała się wielu tłumaczeń i wersji obcojęzycznych. O ile drugie szanuję i nawet w pewien sposób podziwiam, o tyle pierwsze wolę pozostawić bez komentarza, nim powiem o słowo za dużo. Jego „Violincerto” na skrzypce i orkiestrę też kłuje w oczy „oryginalnym” tytułem, jednak poza tym jest mało oryginalnie. Są atonalne melodie, imitacje partii solowej w orkiestrze, efekty pogłosu i gra smyczkiem po talerzach i sztabkach. Bo w utworze współczesnym koniecznie trzeba grać smyczkiem na instrumentach perkusyjnych. Jednocześnie jednak „Violincerto” jest bardzo sprawnie napisanym utworem o klasycznej i czytelnej dramaturgii. No, może gdyby pominąć fakt, że utwór ma dwa zakończenia…
Werdykt: 5

Utworu „Violincerto” można posłuchać na NINATECE

Kiedy mówimy: Wojciech Ziemowit Zych, myślimy: topofonia. Zamówiona na festiwal „Wratislavia Cantans” III Symfonia to także utwór topofoniczny, w którym członkowie małej orkiestry rozmieszczeni są przestrzennie dookoła sali (też niedużej: premiera miała miejsce w dawnej Filharmonii Wrocławskiej), a dwoje wokalistów przemieszcza się powoli w stronę sceny. Można się zastanawiać, czy da się ocenić tego typu utwór na podstawie nagrania, jednak rozwieję te wątpliwości. Byłem w 2013 roku na premierze utworu i zdecydowanie bardziej podoba mi się nagranie. Podczas prawykonania gorączkowo szukałem jak najmniej uciążliwego miejsca do odbioru dzieła. Uciekłem od pulpitu puzonu, ominąłem stanowisko klarnecisty. Wreszcie usiadłem na środku w jednym z tylnych rzędów, zapomniawszy sprawdzić, które instrumenty grają na końcu sali. Trafiłem na tubę za plecami… Podsumowując – topofonia to ciekawy pomysł, ale na małej sali większość słuchaczy będzie miała zaburzony odbiór dzieła. Słuchając nagrania nie mamy tego problemu i możemy bezpiecznie podziwiać dialogi pomiędzy instrumentami, morfowanie brzmienia i muzyczną przestrzeń. Utwór sypie się jednak, gdy kompozytor wprowadza wokalistów w trzeciej części, dłuższej od dwóch pozostałych razem wziętych. Nie widać tu żadnego pomysłu na wykorzystanie głosu i mamy do czynienia z wariantami wciąż tej samej figury. Tekst Levinasa jest średnio wokalny, i gdy słyszymy po raz kolejny „słowo” albo „człowiek”, może nas bawić egzaltowany sposób ich udźwiękowienia. Do tego na żywo utwór był boleśnie przewidywalny – śpiewacy zaczynali stojąc z tyłu sali i powoli przesuwali się naprzód. Nie było zaskoczeń: utwór skończył się, gdy dotarli na scenę. Szkoda, bo pierwsze dwie części zapowiadały naprawdę ciekawy utwór (taki na 7).
Werdykt: 4,5

III Symfonii można posłuchać na NINATECE

Szabolcs Esztényi pojawił się już w poprzednim czteropaku jako wykonawca utworu Jerzego Kronowicza i pewnie pojawi się w tym cyklu jeszcze nie raz, bo to znakomity wykonawca. Pianista jest jednak równie dobrym improwizatorem, co nie jest już zbyt powszechne. Jego kompozycja „Enigma?” nosi podtytuł „muzyka kreowana”, bowiem jest to improwizacja, choć oparta na konkretnym temacie i przeprowadzona według ściśle określonego schematu formalnego. Zaczynamy wokół centrum tonalnego D, słuchamy jak pojedyncze dźwięki spadają w wysokim rejestrze, potem dochodzi głęboki bas, muzyka zaczyna gęstnieć aż dochodzi do klasterowej kulminacji. Potem już tylko zostaje nam rozładowanie zbudowanego napięcia i reminiscencje linii basowej. A co z tą enigmą? Zagadka nie jest trudna: centrum tonalne d, charakterystyczne modalne zwroty kadencyjne, strzępki melodii. Aaaaa… „Bogurodzica”! Jeśli ktoś nie wierzy, to niech posłucha od 13:25. W partii prawej ręki słychać tam kompletną melodię choć rozbitą pomiędzy różne rejestry. Może pomysł nie jest szczególnie oryginalny, ale wykonanie jest dobre, a szczególnie podoba mi się powolny rozwój całej narracji, czas na rezonans, oszczędność dźwięku wymagająca od słuchacza wyjątkowego skupienia.
Werdykt: 6

Utworu „Enigma? – muzyka kreowana” można posłuchać na NINATECE

Wreszcie dochodzimy do drugiego utworu, wykorzystującego przestrzeń, „ANC’L’SUNR” Ewy Trębacz. Kompozytorka wykorzystuje nagrane wcześniej improwizacje na instrumentach tradycyjnych (choć jednym z instrumentów jest głos), które prezentuje przestrzennie za pomocą systemu ambisonics. Na tę warstwę nakłada partię orkiestry tak, że obydwa źródła dźwięku przenikają się i są niemal nie do odróżnienia. Utwór jest rozmigotany, ciągle oscyluje wokół poszczególnych dźwięków, ze szczególnie ważnym ruchem sekundy małej w dół. Przed monotonią chroni nas jednak wprowadzenie głosu ludzkiego pod koniec utworu, jedynego „obiektu dźwiękowego”, który się tu zdecydowanie wyróżnia, a jednocześnie wprowadza niemal mistyczny klimat. Trudno ocenić, jak na żywo wypada przestrzenny charakter tego utworu: tym razem nie mam wymówki, że byłem na prawykonaniu, bo nie byłem. Mimo to ufam, że na żywo utwór jeszcze zyskuje w stosunku do wersji stereo.
Werdykt: 7

Utworu „ANC’L’SUNR” można posłuchać na NINATECE

***

Czteropak zamówień kompozytorskich jest cyklem, w którym oceniam utwory powstałe w ramach programu MKiDN „Kolekcje – priorytet Zamówienia Kompozytorskie”. Wystawiane oceny mają charakter orientacyjny i służyć mają podsumowaniom statystycznym (średnia ocena utworów w danej edycji/całym programie). Skala jest dziesięciopunktowa ze stopniami pośrednimi. Noty należy czytać: 10 – arcydzieło; 9 – znakomity; 8 – bardzo dobry; 7 – dobry; 6 – porządny; 5 – przyzwoity; 4 – przeciętny; 3 – słaby; 2 – zły; 1 – bardzo zły.

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *