Akta Humanus, cz. 4

Hasna Bennani, La Rêveuse. Źródło: Actus Humanus. Śmieszna sprawa – na koncercie sukienka solistki wydawała się być w kolorze adwentowego fioletu, a na zdjęciu jest niebieska. Czyżby szykował się kolejny spór w internecie w stylu: biało-złota czy niebiesko-czarna?

Muszę się przyznać ze wstydem, że do tej pory znałem Dietricha Buxtehudego jedynie z twórczości organowej oraz „poważnych” dzieł wokalno-instrumentalnych jak „Membra Jesu Nostri” i kojarzyłem jego muzykę głównie z kontrapunktycznym kunsztem i protestancką surowością, w której znajdziemy mniej więcej tyle pogody, ile nad Bałtykiem w okresie jesienno-zimowym (której to aury doświadczam właśnie w Gdańsku). Stąd solowe koncerty kościelne Buxtehudego wykonane przez zespół La Rêveuse z Hasną Bennani były dla mnie miłym zaskoczeniem. Kto by pomyślał, że w tej muzyce może być tyle słońca płynącego z włoskich i południowoniemieckich wpływów? Okazuje się, że Buxtehude jest nie tylko wielkim poprzednikiem Bacha, ale również i Handla. Wydaje się być to uczciwie, skoro obydwaj panowie odbyli pielgrzymkę do Lubeki, by posłuchać Buxtehudego. Handel podróżując z Hamburga, gdzie wówczas działał, miał jednak znacznie bliżej.

Zanim wysłuchaliśmy koncertów mistrza z Lubeki, przebyliśmy tę samą co Handel drogę i udaliśmy się do Hamburga, gdzie w czasach Buxtehudego działał Johann Adam Reincken. Muzycy zagrali jego IV partitę d-moll ze zbioru „Hortus musicus”. La Rêveuse określa się mianem „zespołu solistów” i w tym repertuarze potwierdził swój kunszt instrumentalny: soczyste, pełne brzmienie, wykonawczą wirtuozerię (choć czasem skrzypkowi trafiały się przydźwięki), lecz także wielką muzykalność i instrumentalną retorykę, jak w solowej, quasi-improwizowanej ostatniej części otwierającej partitę sonaty. Muzycy nie stronią również od eksperymentów i nie są skrępowani przez zapis nutowy, co pokazali w sonacie G-dur Buxtehudego w cudownym accelerando skrzypcowego solo.

Paradoksalnie na tle tego „zespołu solistów” najsłabiej zaprezentowała się solistka, Hasna Bennani. W dolnym i środkowym rejestrze, którego często wymagają koncerty Buxtehudego, wokalistce brakowało mocy. Zagłuszyć potrafił ją nawet solowy klawesyn, a to już osiągnięcie. Górę śpiewaczka miała jasną i przejrzystą, choć początkowo nieco nieczystą. Z każdym kolejnym utworem zdawała się jednak śpiewać coraz lepiej. Najbardziej w pamięci zapadł mi koncert „Herr, wenn ich nur dich hab.” (powtórzony na bis) ze wspaniałymi eksklamacyjnymi dialogami solistki ze skrzypcami oraz „Sicut Moses exultavit serpentem”, w którym partia wokalna wije się w górnym rejestrze jak tytułowy wąż.

Najlepszych wrażeń doznałem jednak w wykonanym na zakończenie „Quemadmodum desiderat cervus” zbudowanym w formie wariacji ostinatowych. Cały zespół mógł się tu popisać w kolejnych instrumentalnych opracowaniach tego samego basowego tematu, lecz moją uwagę szczególnie zwrócił klawesynista, Sébastian Wonner. Swój klawesyn miał ustawiony na pozytywie tak, że klawiatura klawesynu stanowiła jakby kolejne dwa manuały jego instrumentu. I rzeczywiście – wspomniany koncert muzyk rozpoczął realizując basso continuo na pozytywie, jednak pod koniec utworu, gdy muzyczna akcja zaczęła gęstnieć, przeszedł na „rejestry” klawesynowe. W serii kolejnych dyminucji jeszcze bardziej zagęścił tę muzyczną narrację, by nagle zacząć ją rozmywać tak, że słyszeliśmy tylko pojedyncze filigranowe motywy. Pozostali muzycy w tym momencie ściszyli swoje instrumenty i można było w pełni podziwiać tę zwiewną partię klawesynu. A chwilę później cały utwór rozwiał się wraz z ostatnią wariacją. Wspaniały zespół, wspaniała interpretacja.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *