Czteropak zamówień kompozytorskich 7

kompozytor-noisowiec-icxezj

Czasami dostaję pytania (tak, to prawda, czasami dostaję pytania!), dlaczego w werdyktach w czteropaku unikam ocen skrajnych. Cóż, jak sama nazwa wskazuje, skrajna ocena stanowi ostateczność. Gdybym zbyt wielu utworom przyznał status arcydzieła, słowo „arcydzieło” uległoby dewaluacji, tak jak pewnej dewaluacji uległy np. tytuły naukowe. Nie wierzę też, że istnieje wiele utworów, które nie posiadają absolutnie żadnej wartości, przynajmniej na poziomie warsztatowym albo dydaktycznym. Choć w swoich opisach nie stronię od ironii, do ocenianych utworów staram się podchodzić życzliwie i szukać w nich choćby najdrobniejszej wartości. Czasem jednak nie mam wyboru. Bo co zrobić, gdy kompozytor nie podchodzi życzliwie do słuchacza i przedstawia mu bardzo zły utwór? Dziś czteropak otwiera jeden z takich utworów.

Kwintet fortepianowy Pawła Łukaszewskiego zasługuje być może na specjalne wyróżnienie, bowiem jego wysłuchanie było jednym z impulsów, które skłoniły mnie do rozpoczęcia pracy nad czteropakami. W opisie czytamy, że „estetycznie wyraźnie nawiązuje do zdobyczy neoklasycyzmu, ale także do minimal music”. Jeśli chodzi o nawiązanie do neoklasycyzmu: dla mnie wcale nie jest wyraźne, a podobna sugestia obraża neoklasyków. Gdy idzie o minimalizm: owszem, tak, ale ten spod znaku Kilara i ew. Góreckiego (słychać inspirację, czasami aż nazbyt dosłowną jego kwartetami). Jest to jednak kalekie naśladownictwo, kompozytorowi brakuje konsekwencji, zamiast skupić się na pojedynczym motywie, wprowadza wciąż nowe figuracje przy stałej harmonii. Jednocześnie nie ma w tym utworze żadnego wyczucia formy. Poszczególne sekcje kończą się chyba dlatego, że kompozytorowi wyczerpały się pomysły na następne figuracje. Bardzo zabawne jest uporczywe stosowanie tremola w funkcji wyrazowej kulminacji. W zasadzie trudno jest się zdecydować, która z czterech części utworu jest najgorsza: nieudolnie „górecka” część pierwsza o dziwnie pociętej budowie ABA; część druga w stylu „wyciskacza łez”; scherzo, które bardzo śmiesznie się słucha, gdy pod czołowy, trzydźwiękowy motyw podłożymy słowa „hau-hau-hau” czy finał (od 13:15) stanowiący wariacje na temat z „Władcy Pierścieni”. Cóż, do Pawła Łukaszewskiego mam pewien szacunek jako do kompozytora chóralnego, którego utwory dobrze sprawdzają się w funkcji użytkowej. Może jednak powinien na tej działalności poprzestać.

Werdykt: 1

Kwintetu fortepianowego można posłuchać (na własną odpowiedzialność!) na NINATECE

IV Symfonia Zbigniewa Bagińskiego jest utworem o jednym z najgorszych opisów jakie kiedykolwiek czytałem. Warto więc ten opis eksplorować i wczytać się w to, co ewokuje. Przywołam go zatem i odniosę się do niego bezpośrednio, aby konstytuował tę recenzję: „Kompozytor przywołał archetyp klasycznej, czteroczęściowej symfonii z charakterystycznymi jej wyróżnikami. Część pierwszą otwiera hałaśliwy nieco wstęp, a konstytuują ją dwa bloki fakturalno-kolorystyczne i element repryzowości. Część druga eksploruje obszary wariacyjności. Trzecia odnosi się bezpośrednio do idei beethovenowskiego scherza. Wreszcie czwarta, z powtarzalnością elementów, ewokuje formację ronda”. Formację ronda?! Podoba mi się też określenie „hałaśliwy wstęp”. Zbigniew Bagiński – kompozytor noisowiec? Żarty jednak na bok: jaki jest sam utwór? Niestety, niewiele lepszy od swojego opisu. IV Symfonię charakteryzuje klasyczna dramaturgia. Wspomniany „hałaśliwy wstęp” powraca kilkakrotnie i spełnia w pierwszej części utworu ważną funkcję formalną, wreszcie spina całą symfonię klamrą. W scherzu słychać klaksony i gwizdki. W finale czeka nas nieznośny motyw gamowych przebiegów instrumentów dętych. Całość jest bombastycznie rozdmuchana, choć w drugiej części znaleźć można parę subtelniejszych fragmentów.

Werdykt: 2

IV Symfonii można posłuchać na NINATECE

Nagraniu „L.A. Concerto” na skrzypce i orkiestrę Tomasza Jakuba Opałki towarzyszy na stronie NINATEKI baaaaardzo obszerny opis, który aż prosi się o to, żeby go poddać krytycznej analizie. Wybiorę jednak tylko najbardziej smakowity cytat: „Opałka eksploruje nowe pomysły, eksperymentując z materiałem dźwiękowym i rezygnując niemal całkowicie z oscylacji ćwierćtonowych”. Ho-ho, rezygnacja z ćwierćtonów – to Ci dopiero eksperyment! Utworowi można by zarzucić, że nazbyt romansuje z idiomem muzyki filmowej, ale ani kompozytora to nie dotknie, bo przyznaje się do podobnych inspiracji, a tytuł takie konotacje nawet uzasadnia. Owszem, kompozycja jest dość rozdmuchana, pisana z iście Hollywoodzkim rozmachem. Owszem, kompozytor chciał może zmieścić w utworze za dużo na raz i wydaje się przeładowany. Owszem, z każdym kolejnym nawalaniem w Gran Cassę robi się coraz bardziej pompatycznie. Owszem, liczne skrzypcowe sola nie mówią nam nic nowego o tym instrumencie. Z drugiej strony, intensywność emocjonalna utworu może mieć swoich zwolenników. W utworze znajdziemy także parę fragmentów naprawdę interesujących brzmieniowo. Druga część momentami jest też zwyczajnie i nieco staroświecko ładna. Krzysztof B. Marciniak nazwał utwór w swojej recenzji z prawykonania „gniotem doskonałym”. No, doskonałość to już jest jakieś osiągnięcie, nawet jeśli idzie o gniot. Dodajmy do tego emocje i brzmieniowość i podliczmy wartości, które znaleźliśmy w utworze. Trzy. I plus za drugą część.

Werdykt: 3,5

L.A. Concerto można posłuchać na NINATECE

„Trio Titanic” na róg, klarnet i fortepian jest utworem o bardzo ambitnych założeniach jak na krótki, siedmiominutowy utwór: „Trzyczęściowa kompozycja […] ilustruje tragedię brytyjskiego transatlantyku, od początkowej beztroski i zabawy, przez popłoch i grozę, aż do żałobnej waltorni”. Zacznijmy od tego, że Mikołaj Górecki raczej nie umie się bawić, albo rozumie beztroskę i zabawę diametralnie różnie niż ja, gdyż utwór zaczyna od dosyć smętnej piosenki. Jeśli chciałbym posłuchać sobie rzewnej piosenki o Titanicu, to posłuchałbym „My heart will go on”. Jest jeszcze taka możliwość, że nagranie zamieszczone na NINATECE jest wadliwe i stanowi tylko fragment utworu, co jest bardzo prawdopodobne, bo utwór się urywa, a według informacji zamieszczonych na stronie kompozytora powinien trwać sześć minut dłużej. Może jednak i dobrze, bo od Góreckiego otrzymujemy najpierw rzewną piosenkę, potem skoczny kawałek i jeśli utwór trwałby dłużej, to aż się boję, co by tam jeszcze na mnie czekało. A tak mogę w tym nagraniu znaleźć drobną pozytywną wartość: jest krótkie.

Werdykt: 1,5

„Trio Titanic” można posłuchać (na własną odpowiedzialność) na NINATECE

Dzisiejszy czteropak, niestety, był z gatunku takich po których czeka nas tylko ból głowy, brzucha i istnienia. Mam tylko nadzieję, że trafi mi się kiedyś czteropak samych utworów co najmniej bardzo dobrych.

***

Czteropak zamówień kompozytorskich jest cyklem, w którym oceniam utwory powstałe w ramach programu MKiDN „Kolekcje – priorytet Zamówienia Kompozytorskie”. Wystawiane oceny mają charakter orientacyjny i służyć mają podsumowaniom statystycznym (średnia ocena utworów w danej edycji/całym programie). Skala jest dziesięciopunktowa ze stopniami pośrednimi. Noty należy czytać: 10 – arcydzieło; 9 – znakomity; 8 – bardzo dobry; 7 – dobry; 6 – porządny; 5 – przyzwoity; 4 – przeciętny; 3 – słaby; 2 – zły; 1 – bardzo zły.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *