Swój niepowtarzalny klimat gdańska starówka zawdzięcza przede wszystkim majestatycznie wznoszącym się licznym gotyckim świątyniom utrzymanym w masywnym północnoeuropejskim stylu z dominującą konstrukcją halową. Naturalne wydaje się zatem, by na festiwalu muzyki dawnej w Gdańsku odbywał się choć jeden koncert poświęcony muzyce średniowiecza. Na miejsce tych koncertów wybrano kościół św. Jakuba, który dzięki jednonawowej budowie oraz względnie niskiemu drewnianemu stropowi zapewnia wyjątkowo kameralne warunki akustyczne jak na gotycką świątynię.
Na koncert francuskiego Ensemble Gilles Binchois pod kierunkiem swojego założyciela, Dominique’a Vellarda, z repertuarem szesnastowiecznego rękopisu z Le Puy en Velay szczególnego apetytu narobił mi pyszny i błyskotliwy tekst Łukasza Kozaka w książce programowej. Z wypiekami na twarzy czytamy w nim o relikwii Świętego Napletka (którym – jak to w Średniowieczu – szczyciło się jednocześnie kilka znaczących świątyń), dwudziestoczterogodzinnym nabożeństwie Święta Obrzezania Pańskiego obchodzonym co roku w Le Puy en Velay, wreszcie o „tańcujących kleryczkach” wznoszących podczas tego święta radosne okrzyki „eya!”.
Wykonane przez Ensemble Gilles Binchois pierwsze nieszpory i godzina czytań (matutinum) okazały się być nie mniej fascynujące. Rękopis z Le Puy sporządzono w XVI wieku, jednak przepisano w nim repertuar sięgający aż XI wieku, który przez lata obrastał różnymi późniejszymi interpolacjami. Obok siebie sąsiadują więc fragmenty chorałowe, psalmy śpiewane w technice alternatim, zabytki wczesnej polifonii, jak i późnośredniowieczne polifoniczne pieśni. A w to wszystko wplecione zostały różne troparia czy klauzule. Można było usłyszeć zarówno nabożne modlitwy, jak i nieco bardziej swobodne pieśni, których specyficzna melodyka oraz trójdzielne metrum nieodłącznie kojarzyły się z okresem Bożego Narodzenia.
Samo wykonanie było perfekcyjne. Dominique Vellard charyzmatycznie prowadził swój zespół kontrolując każdy dźwięk, a Ensemble Gilles Binchois działał jak sprawnie naoliwiona maszyna reagująca na najdrobniejszy ruch ręki swojego lidera. Na dłuższą metę ta wykonawcza perfekcja okazała się być jednak zimna i mało interesująca. Kiedy śpiewacy wykonywali ostatni utwór „Eya musa propera” tempo było tak wolne, że owo „eya!” w ogóle nie brzmiało jak radosny okrzyk. Może w dwa razy szybszym tempie…? Muzyka średniowiecza utemperowana do skali chromatycznej i równych wartości rytmicznych zabrzmiała dość ubogo. Choć szanuję perfekcjonizm Ensemle Gilles Binchois, skostniała maniera wykonawcza prezentowana przez zespół nie zachwyca po tym, jak się słyszało stylistyczne eksperymentach Ensemble Organum czy Graindelavoix oraz barwowe niuansy, które prezentują Huelgas Ensemble czy Mala Punica.
Rzeczywistość okazała się więc szara. Sławiona w Le Puy en Velay relikwia Świętego Napletka już dawno zaginęła, z dwudziestoczterogodzinnego nabożeństwa zrobił się półtoragodzinny koncert, zamiast tańczących kleryczków mieliśmy stojących śpiewaków, a okrzyki „eya!” wcale nie były takie radosne. Szkoda.