Dzisiejszy czteropak stawia Filharmonia Świętokrzyska im. Oskara Kolberga w Kielcach, bowiem w bieżącym zestawie aż trzy utwory pochodzą z tamtejszego koncertu prawykonań. Czwarty utwór z tego koncertu – „The Moebius Strip” Macieja Jabłońskiego już się w czteropaku pojawił. Filharmonia Świętokrzyska złożyła również piąty wniosek na utwór Tomasza Jakuba Opałki, jednak uzyskał on niższą punktację, nie dostał dofinansowania i wypadł z programu. Ciekawa rzecz z tą punktacją. Pomijam ocenę merytoryczną, bo to sprawa uznaniowa. Ale dlaczego utwór Macieja Jabłońskiego jako jedyny z tych pięciu wniosków został oceniony wyżej w kategorii „wartość społeczna”? To wiedzą już tylko oceniający.
Utwór Jarosława Siwińskiego to prawdziwa enigma, bowiem wg NINATEKI oraz Polmicu nazywa się „Sonata g-moll”, a wg Filharmonii Świętokrzyskiej i wideo z nagraniem – „Symfonia g-moll”. Definitywnej odpowiedzi w tej sprawie nie udzieli nam oficjalna strona kompozytora (link za polmicem), ale i tak polecam zajrzeć. Warto! Obojętnie jednak, czy to sonata czy symfonia, tytuł jest dość przewrotny, jeśli spodziewamy się klasycznej formy. Otrzymujemy raczej klasyczny minimalizm (choć raczej glassowsko-adriessenowski) z dodatkiem elementu mistycznego w postaci uderzeń w gongi czy trójkąt. Jeśli ktoś lubi minimalizm, to dwanaście minut utworu zleci mu całkiem przyjemnie. Jeśli nie – to kompozycja Siwińskiego raczej nikogo do tego gatunku muzyki nie przekona.
Werdykt: 4,5
„Sonaty (a może Symfonii?) g-moll” można posłuchać na NINATECE
Na chwilę opuszczamy Kielce, aby posłuchać utworu „Duo” Michała Talmy-Sutta. Tytułowe „duo” odnosi się do dwóch grup instrumentalnych strojonych o nieco ponad ćwierćton względem siebie, a także dualizmu pomiędzy dźwiękami instrumentów a elektroniką. Takie nałożenie na siebie różnych warstw ma skutkować ciekawym rezultatem brzmieniowym. I rzeczywiście, kiedy słyszymy pojedyncze dźwięki, skradające się tu i ówdzie krótkie instrumentalne motywy oraz ich elektroniczne pogłosy, tworzy się w utworze całkiem ciekawy klimat. Z czasem te pojedyncze motywy gęstnieją, by mniej więcej w połowie utworu złożyć się w rozedrganą kulminację, po której następują długie wybrzmienia. Zupełnie porządny utwór.
Werdykt: 6
„Duo” można posłuchać na NINATECE
„Faza N. Rem” Agnieszki Stulgińskiej ma ilustrować kolejne fazy snu. Częściowo dokonuje tego poprzez przeniesienie na muzykę wykresu elektroencefalografii śpiącego człowieka. Skoro Iannis Xenakis transkrybował na muzykę swoje projekty architektoniczne, to czemu nie posiłkować się w kompozycji wykresem EEG? Podobnie jednak jak w przypadku Xenakisa znacznie lepiej słucha mi się tej muzyki abstrakcyjnie, gdy nie jestem świadom jej pozamuzycznych związków. Rozmigotane struktury układające się w utworze Stulgińskiej w ciąg crescendowych napięć oraz obsesyjna momentami powtarzalność brzmią zupełnie dobrze. Utwór przestaje się kleić, gdy zaczynamy go oglądać. Wideo wykorzystuje przesuwający się wykres EEG wzbogacony o ujęcia poruszającej się ręki, wizualizacje sieci neuronowych oraz przebitki na instrumenty grających muzyków. Produkcyjnie wygląda to, niestety, dosyć słabo. Wideo nie poszerza naszego doświadczenia utworu, a raczej sprawia, że staje bardziej dosłowny. Nie rozumiem też sensu parateatralnych akcji: Miłosza Pękali machającego w powietrzu pałkami jak odurzony sake samuraj czy Magdaleny Kordylasińskiej „grającej” smyczkami na pianistach. Wreszcie – po co są nam tu jeszcze potrzebne urywki audycji radiowych? Czy chodzi o odczucie dziwności i surrealizmu, które towarzyszy snom? Nawet jeśli, to w tym utworze nie działa.
Werdykt: 5,5
„Fazy N. Rem” można posłuchać (i obejrzeć) na NINATECE
„DFRGMNTD” Wojciecha Blecharza jest utworem o pamięci, co trafnie obrazuje tytuł, w którym kompozytor zapomniał samogłosek oraz wyłączyć Caps Locka. W dążeniu do oddania pewnych zjawisk działających w ludzkim mózgu, utwór Blecharza jest z jednej strony bardziej metaforyczny, a z drugiej – bardziej konsekwentny niż utwór Stulgińskiej, co z pewnością wychodzi muzyce na dobre. Utwór poświęcony jest pamięci Henryka Mikołaja Góreckiego, jednak daleki jest od stylistycznego hommage. Owszem, znajdziemy u Blecharza motoryczną powtarzalność, ale nie jest ona bynajmniej harmoniczna, lecz czysto barwowa i energetyczna. Następstwo drobnowartościowych perkusyjnych motywów nie daje muzycznej akcji zatrzymać się ani na moment, a zmieniające się barwy zapobiegają do pewnego stopnia nudzie. Ile znajdziemy tu ciekawych brzmień! Moim ulubionym jest lekkie stukanie w (chyba) tomy, przywodzące na myśl trzepot skrzydeł motyla uderzających o szybę. Podoba mi się też, jak idealnie w tę paletę kolorów wplecione zostało zgniatanie folii aluminiowej. A już napięcie, jakie towarzyszy wprowadzeniu w zakończeniu utworu dźwięków uderzanych z klawiatury fortepianu, to prawdziwe mistrzostwo.
Werdykt: 7
„DFRGMNTD” można posłuchać na NINATECE
No, całkiem znośny ten czteropak. Ale – nie łudźmy się – wielka w tym zasługa świetnego zespołu Kwadrofonik, dla którego napisano trzy z czterech utworów z tego zestawu. Potwierdza to tylko, jak ważna jest rola wykonawcy w procesie powstawania muzyki współczesnej, o czym już zresztą na łamach niby-tygodnika pisałem.
***
Czteropak zamówień kompozytorskich jest cyklem, w którym oceniam utwory powstałe w ramach programu MKiDN „Kolekcje – priorytet Zamówienia Kompozytorskie”. Wystawiane oceny mają charakter orientacyjny i służyć mają podsumowaniom statystycznym (średnia ocena utworów w danej edycji/całym programie). Skala jest dziesięciopunktowa ze stopniami pośrednimi. Noty należy czytać: 10 – arcydzieło; 9 – znakomity; 8 – bardzo dobry; 7 – dobry; 6 – porządny; 5 – przyzwoity; 4 – przeciętny; 3 – słaby; 2 – zły; 1 – bardzo zły.