Zanim w polskim dyskursie o muzyce zaczęto powszechnie stosować terminy „cyfrowi tubylcy muzyki”, „postinternet”, „rewolucja cyfrowa” czy „nowy konceptualizm”, od paru lat działała już kompozytorka, dla której transmedialność były środowiskiem naturalnym, a problematyka zacierania się granic pomiędzy światem realnym a wirtualnym zajmowała w jej twórczości miejsce centralne. Mowa, rzecz jasna, o Jagodzie Szmytce. Jej najbardziej emblematycznie „postinternetowe” utwory jak Limbo Lander czy Lost niekoniecznie znajdują uznanie nawet wśród najzagorzalszych zwolenników kierunku. Zanim jednak kompozytorka uczyniła z siebie mem, w jej twórczości było wiele utworów, na które niewątpliwie warto zwrócić uwagę. Sam bardzo dobrze wspominam Doppelgänger, prawykonany na festiwalu Musica Polonica Nova w 2014 r., w którym muzykom przeciwstawione były ich „sobowtóry” w postaci nagrań, a granica między wykonawcą realnym a wirtualnym ulegała zatarciu. Nie o tym utworze jednak będzie dziś mowa, a o dwa lata wcześniejszym Watch Out!of the box.
Obok wiolonczeli i fortepianu równoprawnymi bohaterami utworu są głośniki, które manifestują swoją fizyczność. W warstwie wideo widzimy, w jaki sposób oddziałują na inne obiekty – umieszczane na ich drgających membranach gąbki i inne drobne przedmioty. Kompozytorka dokonuje na głośnikach również operacji, ukazując ich cielesność: kroi i oddziera fragmenty membrany, odkręca śruby, okleja plastrem, obnaża ich przewody. W warstwie audio słyszymy wielogłos ich niedoskonałego, zabrudzonego buczenia – świadectwa użytkowania, starości, wad technicznych. W porównaniu do nieruchomych z początku muzyków, to w głośnikach zdaje się tkwić więcej życia. Z czasem jednak muzycy budzą się, odkrywają swoje instrumenty, uczestniczą w przedziwnym rytuale układania mozaiki z sześciennych drewnianych klocków. Gdy rytuał dobiegnie końca, dopiero zaczną grać, dołączając się do chóru głośników. Ich brzmienie będzie jednak głuche, mechaniczne, niczym stukanie narzędzi. W utworze można się doszukiwać różnych znaczeń, jednak wszystko jest tu podane bardzo subtelnie, a kompozytorka unika (w przeciwieństwie do Lost) definitywnych odpowiedzi i oficjalnej egzegezy. Całe szczęście…