
Kiedy w czwartek rano zgłaszałem się do Sanepidu, jako potencjalny zagrożony koronawirusem, zostałem poinstruowany, żeby nie wychodzić z domu czekać na telefon. Czekałem dzień, drugi, trzeci. Robiłem się trochę zazdrosny, bo środowiskowi znajomi, którzy wracali tym samym lotem, ale mieszkają w mniejszej podwarszawskiej miejscowości, są codziennie kontrolowani przez policję, czy nie opuszczają kwarantanny. Ba! Dzwonił do nich nawet miejscowy burmistrz z pytaniem, czy czegoś im nie trzeba. O telefonie od prezydenta Trzaskowskiego to ja mogę sobie pomarzyć, nawet Sanepid nie chce do mnie dzwonić. W poniedziałek wreszcie zadzwonił (sanepid, nie prezydent). Zapytano mnie o stan zdrowia i poinformowano o decyzji administracyjnej w sprawie mojej kwarantanny. Powiedziano też, że decyzja przyjdzie pocztą, ale na razie i tak jej nie odbiorę. Potwierdzono, żebym nie wychodził z domu. Mam nadzieję, że teraz też czeka mnie jakaś kontrola ze strony władz, przyda mi się jakieś urozmaicenie. Podobno policję wspiera w tym zadaniu Wojskowa Obrona Terytorialna, więc bardzo liczę na to, że moją obecność w domu skontrolują terytorialsi pokroju tych z pasty Bory Tucholskie Malcolma XD. Niech mam choć trochę rozrywki na tej kwarantannie. Dostałem też dobrą wiadomość – moja kwarantanna skończy się w następny poniedziałek, a nie w czwartek jak wcześniej sądziłem (co jest w sumie logiczne, że dwa tygodnie kwarantanny liczą się od potencjalnego kontaktu, czyli lotu, a nie od zgłoszenia zagrożenia). Zapytałem się też o testy na obecność wirusa. Mają je przeprowadzać, ale nie wiadomo kiedy, bo tym zajmuje się Wojewódzki Sanepid, a dzwonią do mnie z Powiatowego. Może ta odpowiedź nie nastraja najlepiej, może się wydawać, że w polskich służbach panuje bałagan i nie radzimy sobie z epidemią. Ale ja chciałem zwrócić uwagę na coś innego. Pani, która ze mną rozmawiała, miała bardzo zmęczony głos. Jest wielu cichych bohaterów walki z epidemią, takich jak ta Pani: pracownicy sanepidu, służby zdrowia, służby mundurowe. Pamiętajmy o nich, bądźmy dla nich mili i wyrozumiali. Długo myślałem o jakimś związku pomiędzy muzyką a zagrożeniem epidemiologicznym, aż wreszcie dziś przypomniałem sobie arię o dzielnym doktorze, który przekonuje do akcji #siedźwdomu. I tę arię, w bardzo dobrym wykonaniu z towarzyszeniem zespołu instrumentów historycznych, dedykuję wszystkich walczącym z epidemią.
Żyję, mam się dobrze. Siedzę w domu i wy też siedźcie.