Konkurs słuchany w kapciach. Etap II

Drugi etap konkursu pozwala powiedzieć: „sprawdzam” pianistom, których obdarzyliśmy pewnym kredytem zaufania po pierwszym etapie. Czy wysoka forma będzie dotyczyć całego repertuaru konkursu, czy została zachowana tylko na jego początek? Czy ktoś chciał tylko sprawdzić się i zaprezentować szerszemu gronu słuchaczy, czy rzeczywiście jest kandydatem zmierzającym po najwyższe laury?

W dokonaniu tej selekcji pomaga repertuar, w którym obowiązkowo muszą się znaleźć formy taneczne: walc i polonez. Uwaga skupia się zatem na problemach metro-rytmicznych, a uczestnicy muszą popisać się umiejętnością wejścia w taneczny charakter utworu. Z drugiej jednak strony nie mogą się zupełnie zatracić w tanecznej motoryce, lecz powinni znaleźć również miejsce na delikatne niuansowanie, tak charakterystyczne dla Chopinowskich stylizacji.

Nie będę pierwszym, który napisze, że formy taneczne sprawiają młodym pianistom najwięcej kłopotów. Podobne komentarze padały wielokrotnie podczas tegorocznego konkursu. Nie jest to także problem nowy – podobne zarzuty pojawiały się już podczas wcześniejszych konkursów. Można było zatem przez te cztery dni usłyszeć zarówno walce brzmiące jak etiudy, polonezy brzmiące jak walce, a także (niestety) walce i polonezy do niczego nie podobne. Na szczęście jednak znalazło się spore grono pianistów wspaniale czujących rytm poszczególnych tańców, których słuchało się z prawdziwą przyjemnością.

Pierwszy utwór, który prawdziwie urzekł mnie w tym etapie nie był jednak formą taneczną, a jednym z utworów, dopełniających program etapu do określonej przez regulamin długości 35-40 min. Scherzo b-moll zagrane Michelle Candotti było niezwykle lekkie, co dawało ciekawego wdzięku tej, dosyć dramatycznej kompozycji. Młoda Włoszka podobała mi się zresztą bardziej niż jej rodak Luigi Carrocia, który wprawdzie znów był prawdziwym marzycielem przy klawiaturze, jednak na tyle tracił w swych marzeniach kontakt z rzeczywistością, że popełniał masę błędów. Nieczystości były problemem również Galiny Chistyakovej, która grała z dużym rozmachem, pięknie cieniowała walca As-dur op. 42 oraz barkarolę Fis-dur op. 60, a w Andante spianato osiągnęła prawdziwie niebiański spokój.

Pierwszy dzień jednak zdecydowanie należał do Koreańczyków. Seong-Jin Cho zagrał walca F-dur op. 34 nr 3 w sposób dowcipny i pełen polotu, a w polonezie As-dur op. 53 bardzo dobrze oddał rytmikę tego tańca. Najbardziej pianista porwał mnie swoją pełną niepokoju interpretacją sonaty b-moll op. 35. Podobał mi się również Chi Ho Han, którego słuchając miałem wrażenie, że każdym utworem opowiada jakąś historię. I muszę powiedzieć, że były to bardzo zajmujące historie!

W drugim dniu czekałem przede wszystkim na występ Qi Konga, którego po pierwszym etapie typowałem na jednego z kandydatów do finału. Wcześniej jednak zaprezentowała się Dinara Klinton, która zwróciła uwagę przede wszystkim sześcioma etiudami op. 25, w których szukała jednak przede wszystkim kantyleny, a nie technicznego popisu. Aimi Kobayashi zwróciła moją uwagę walcem F-dur op. 34 nr 3, granym z właściwym szwungiem. Wreszcie jednak zagrał wyczekiwany przeze mnie Qi Kong. Wspaniale zbudował program swojego występu, gdzie Berceuse op. 57 z zagranym niemal attaca walcem F-dur op. 34 nr 3 stworzyła parę niemal równoważną z Antante spianato i wielkim polonezem Es-dur op. 22. Berceuse zabrzmiała znakomicie – na jednym poziomie dynamicznym bez najmniejszego niepokoju. Bardzo podobało mi się również płynne przejście z Andante w poloneza bez dużych kontrastów dynamicznych. Po drodze przytrafiło się pianiście parę potknięć, ale nie były w stanie przekreślić wspaniałego kształtowania formy tak poszczególnych utworów, jak i całego występu. Przedpołudniowa sesja w ogóle była bardzo udana, bowiem podobać mógł się zarówno Marek Kozák, grający delikatnym dźwiękiem i ciekawie eksponujący środkowe głosy w utworach, jak również Polacy: Łukasz Krupiński i Krzysztof Książek.

Po południu przesłuchania wcale jednak nie zwolniły tempa. Delikatne, szlachetne brzmienie Kate Liu, wirtuozeria Erica Lu, a na zakończenie szalona ekscentryczka, Alexia Mouza. Być może w swoich wizjach szła o krok za daleko, jak na gust jury, jednak nie można odmówić wdzięku jej zabawom z artykulacją w polonezie As-dur, op. 53. Duch tańca przenikał jej występ, choć faktycznie wyjątkowo szybkie tempa mogły kojarzyć się raczej z tarantellą (swoją drogą – tarantella op. 43 nie zabrzmiała na konkursie bodaj ani razu – może powinna w tym właśnie wykonaniu?).

Trzeci dzień drugiego etapu otworzyła Mayaka Nakagawa z Japonii, która pięknie zatrzymała na moment narrację w balladzie. Szymon Nehring potwierdził swoją wielką muzykalność i wrażliwość, którą pokazał w I etapie. Georgijs Osokins znów zwrócił moją uwagę szczegółem raczej pomijanym przez pozostałych komentatorów, podkreślających jego późnoromantyczny styl gry. Mi natomiast najbardziej podobało się jego piano, być może właśnie dlatego działające tak silne, że skontrastowane z (przerysowanym?) dramatyzmem. Wariacje „Souvenir a Paganini” zabrzmiały lekko i dowcipnie, ale już w polonezie As-dur op. 53 brzmiały gromy.

Poza wspomnianymi wariacjami, z rzadziej wykonywanych utworów można było usłyszeć też dwa ronda: Es-dur op. 16 zagrane przez Charlesa Richard-Hamelina oraz c-moll op. 1 w wykonaniu Dmitry Shishkina. Obydwa bardzo świeże, przy czym pierwszy z pianistów zachwycał wyjątkowo miękkim i delikatnym brzmieniem. Michał Szymanowski zapisał się w mojej pamięci świetnym walcem As-dur op. 42 oraz prawdziwie dramatyczną fantazją f-moll op. 49. Pamiętam też występ Arseny Tarasevicha-Nikolayeva, pianisty o bardzo mocnym uderzeniu, który rozgrywał w walcach olbrzymie kontrasty.

Ostatni dzień przesłuchań II etapu otworzył Alexei Tatarkovsky, który wprawdzie ładnie bawił się dźwiękiem, jednak straszliwie przestrzelił początek walca As-dur op. 34 nr 1. Alexander Ullman ciągle uwodził ciekawym dźwiękiem, ale poza tym nie pokazał już wielu atutów. Za to Chao Wang zupełnie porwał mnie delikatnym brzmieniem, przede wszystkim w obu nokturnach op. 27. Yike Tony Yang wspaniale budował formę, a program swojego wystąpienia dobrał tak, by możliwie wyeksponować ten atut. I może wynikło to przesytu albo zmęczenia, ale po jego występie nikt już tego dnia nie zapadł mi w pamięć.

Jury najwyraźniej też nie, bowiem właśnie Yike Tony Yang zamknął listę dopuszczonych do III etapu. Kogo najbardziej mi brakowało po ogłoszeniu wyników? Na pewno Qi Konga, Chao Wanga, chciałbym usłyszeć też więcej Michała Szymanowskiego czy Michelle Candotti. Z drugiej strony – Aljoša Jurinić, czy Alexei Tatarkovsky w ogóle nie wyróżnili się dla mnie na tle konkursowym. Mój żal za ciekawymi pianistami, którzy przepadli w eliminacjach zwiastować mógł tylko jedno – konkurs wszedł w decydującą fazę.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *