Dziennik Polonika. 15.04.2016

Frącek koncert

Koncerty symfoniczne orkiestry Filharmonii Wrocławskiej (obecnie NFM) należą do tradycji festiwalu Musica Polonica Nova. Z reguły otwierały lub zamykały festiwal, w tym roku wyjątkowo koncert symfoniczny pojawił się w programie przedostatniego dnia festiwalu. Są to specyficzne koncerty bowiem starają się pogodzić publiczność abonamentową z widownią festiwalową, co nie zawsze się udaje. Szczególnym ryzykiem obciążone są prawykonania – utwory zbyt nowatorskie, eksperymentalne mogą zniechęcić nienawykłą do nowej muzyki publiczność. Utwory zbyt zachowawcze – rozczarować festiwalowych bywalców. Utwory słabe – zniesmaczyć jednych i drugich.

Koncert na akordeon i orkiestrę Zygmunta Krauzego najlepiej podsumowuje odautorski komentarz: „Koncert jest utworem o człowieku. Część pierwsza to uporczywy krzyk, który wyraża brak zgody na to, co jest wokół, a fragmenty liryczne ukazują czas przeszły, wyidealizowany, prawdopodobnie nieprawdziwy. Część druga natomiast przedstawia radosny pęd, szczęśliwie zakończoną ucieczkę.” Kto uzna ten komentarz za egzaltowany, podobnie odbierze utwór. Pozostałym osobom powinien się spodobać. Dodam jeszcze, że we wrocławskim wykonaniu początkowy krzyk był wyjątkowo stonowany, a orkiestra uparcie wychodziła z ram wyznaczonych przez metrum.

W „Hommage á Oskar Dawicki” Pawła Mykietyna na szczęście już wszystko działało jak trzeba, a tam precyzja rytmiczna jest szczególnie ważna. W ulubiony ostatnio przez kompozytora sposób poszczególne partie instrumentalne stopniowo przyspieszają lub zwalniają. Śledzenie tych procesów wymaga od słuchacza dużego skupienia, jednak nagrodą za ten wysiłek jest możliwość kontemplacji spójnej, architektonicznej konstrukcji utworu. Czas muzyczny zwalnia i przyspiesza tyle razy, że w końcu ulega całkowitemu zawieszeniu i stajemy nagle w obliczu całego utworu jednocześnie. Pomimo wykorzystania pełnej orkiestry, faktura jest bardzo rzadka. Mykietyn stosuje czasem ledwie parę głosów (rozciągnięte zakończenie wiolonczel, a potem samotnych perkusistów), jednak zestawia poszczególne głosy z wielkim smakiem.

Dużym wyczuciem kompozytorskim wykazuje się również Dariusz Przybylski. „Musica Della notte. Omaggio a Pasolini” na perkusję i orkiestrę powstała dla dobrego przyjaciela kompozytora, Leszka Lorenta. Partia perkusji poddana jest tu nieustannemu falowaniu – ruchowi w górę i w dół skali całego instrumentarium, zagęszczaniu i rozrzedzaniu rytmu. Pewnym zaskoczeniem jest wykorzystanie cymbałów w partii solowej, jednak wraz z pięknym zakończeniem – delikatnie rozmazanymi glissandami na strunach cymbałów – ujawnia nam się sens wprowadzenia tego instrumentu na samym początku. Orkiestra jest nieustannie prowadzona przez solistę, stanowi dla niego wielobarwne tło, kontrapunktuje jego poczynania. Dynamika ta utrzymuje się na stałym poziomie przez cały utwór, na czym traci jego dramaturgia. Przybylski choć nigdy nie schodzi poniżej pewnego poziomu, rzadko wchodzi dużo powyżej. Jawi się przez to jako wybitny kompozytor akademicki.

Zamiast podsumowania przytoczę cytat z rozmowy podsłuchanej w przerwie (tj. po Mykietynie): „To jest Hommage á ktoś tam-ktoś tam, to nie może być za bardzo z jajem”. Nie wiem, czy Mykietyn o tym wie, ale wydaje się, że Przybylski mógł sobie wziąć te słowa do serca.

,

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *