Stefan Szczepański: Krótka historia polskiej piosenki wyborczej

Kupując kasetę wspomagasz Samoobronę

Nikt nie wie, skąd pojawiła się w Polsce piosenka wyborcza. Być może to właśnie ona stanowiła zawartość słynnej czarnej teczki Stana Tymińskiego. Nawet jeśli tak było, to w 1990 roku nie wychynęła z niej ani na moment, a tamta kampania (której zresztą nie pamiętam) nie miała jeszcze swojej ścieżki dźwiękowej.

Pięć lat później wybory przebiegały w rytmie disco polo. Czemu się dziwić – środkowe lata dziewięćdziesiąte to złoty czas Disco Relaxu na Polsacie. Waldemar Pawlak wiecował do taktu utworu Prezydent śpiewanego przez Sławomira Świerzyńskiego (który zresztą przez pewien czas sam był lokalnym działaczem PSL). Co ciekawe, Pawlak w piosence prezentuje się na kandydata środka pomiędzy lewicą (wówczas u władzy w koalicji z PSL), a prawicą (która spektakularnie tę władzę 1993 roku oddała). Cóż, niektóre rzeczy się nie zmieniają.

Na wybory rodacy, by nie głodował nikt,

Nie z prawicy, lecz z pracy dobrobyt jest i byt,

Na wybory Polacy, zielonym dajcie głos,

Nie lewicy, lecz naszym, na Pawlaka oddaj głos!

To jednak nie za panem Waldkiem stanął murem cały naród. Kandydat ludowców zdobył w I turze 4,31% głosów, a do drugiej weszli Aleksander Kwaśniewski i Lech Wałęsa. Do dziś pamiętam tamto napięcie i polaryzację. „Jeśli wygra Kwaśniewski, to będzie wojna”. „Nie, jak wygra Wałęsa to będzie wojna” – sprzeczały się dzieci w mojej klasie, transmitując lęki i preferencje wyborcze swoich rodziców. Nastroje mogła nieco złagodzić piosenka Ole! Olek Zespołu Top One, która królowała na liście Disco Relaxu. „Wybierzmy przyszłość oraz styl” – śpiewali panowie z Top One nawiązując do wyborczego hasła Kwaśniewskiego i jego niezgorszej, odchudzonej prezencji. Obok wokalistów pląsał pochodzący z Ghany Daniel Osafo Oware, pokazując że kandydat jest i otwarty, i światowy. W ogóle teledysk do piosenki pokazuje cały przekrój społeczny zgromadzony na wiecach kandydata (moją ulubioną bohaterką jest pani z 0:38). Samo sięgnięcie po disco polo było zresztą wyraźnym gestem, że Kwaśniewski chce być kandydatem „ludowym” i „popularnym”. Nie wiadomo, w jakim stopniu piosenka wpłynęła na wynik wyborów, ale faktem jest, że Kwaśniewski wygrał. Wojny nie było.

Pięć lat później Kwaśniewski był na tyle popularny, że nie potrzebował nawet piosenki, żeby zwyciężyć w pierwszej turze (jako jedyny do tej pory). Może i dobrze, bo Top One za swój przebój nigdy nie dostał pieniędzy, a w 1998 roku muzycy na albumie Ye, O! zamieścili Intro (listen from the back), które słuchane od tyłu głosiło: „Przepraszamy cię, Polsko, za to, cośmy tobie uczynili. Nieświadomi zmieniliśmy losy twoje. Nas samych nędznie okłamali, za co nawet srebrników garści nie dali”.

W tej sytuacji piosenkowym liderem kampanii został Marian Krzaklewski, lider coraz bardziej w tym czasie niepopularnej Akcji Wyborczej „Solidarność”. Pamiętam z tej kampanii plakaty z hasłem „Krzak tak”, które to hasło miało ponoć rozwinięcie w postaci dżungla „Tak, tak, tylko Krzak, super wybór, prosty szlak”. Niestety, nigdzie nie mogę znaleźć nagrania. Istnieje za to nagranie piosenki zaśpiewanej dla kandydata na melodię włoskiej pieśni Santa Lucia:

Marian Krzaklewski, to nasz kandydat

Piękny Maryjan, mądry Maryjan…

Taka materdeifikacja kandydata mogła się chyba tylko zrodzić w głowach polskich środowisk prawicowych, ale odwołanie się do siły wyższej nie pomogło i piękny Maryjan zajął dopiero trzecie miejsce z wynikiem 15,57%, a rok później AWS nie wszedł nawet do sejmu.

Kampania w 2005 roku przeszła do historii jako najbardziej brudna. Najpierw atak na podstawie fałszywych dowodów skłonił Włodzimierza Cimoszewicza do wycofania się z wyścigu. Potem, przed drugą turą, Jacek Kurski wyciągnął historię „dziadka z Wehrmachtu” Donalda Tuska, który wygrał pierwszą turę tuż przed Lechem Kaczyńskim. O zwycięstwie zdecydować miał jednak w dużej mierze elektorat Andrzeja Leppera, który zdobył 15,11 % głosów. Byli to chyba najbardziej piosenkowo rozpieszczeni wyborcy w historii III RP. Samoobrona nie tylko miała swój discopolowy hymn Ten kraj jest nasz i wasz, co nawet całą kasetę Tylko jeden nam pomaga, którą nagrał dla partii Dr Jasnowitz. W 2005 roku towarzyszyły im aż dwie piosenki – zapewne jedna na wybory prezydenckie, druga na parlamentarne, ale przyznam, że nie mam pojęcia, która na które. W jednej Trubadurzy śpiewali, że „Polskę trzeba zLepperować”.

W drugiej będące wówczas na fali Ich Troje na tle wiejskiej chaty wśród piorunów dramatycznie pytało:

Dokąd idziesz Polsko, dokąd zmierzasz kraju,

Czy do wrót piekielnych, czy do bramy raju?

Dziś Michał Wiśniewski zarzeka się, że „utwór powstał nie na zlecenie ani polityczne zapotrzebowanie a jedynie z mowy serca. I tak też został wykonany.” Na wiecach Samoobrony, dodajmy.

Wyborcy Andrzeja Leppera w większości poparli Lecha Kaczyńskiego, który mimo startu z drugiego miejsca dość pewnie wygrał drugą turę.

W 2010 roku w piosenki grał Grzegorz Napieralski. Najpierw próbował uderzyć do młodzieży hiphopowym kawałkiem „Jee, jee, jee, SLD, Napieralski wiedzie Cię”. Jeśli na trzeźwo ocenimy zestawienie słów „Jee, jee, jee”, „młodzież” i „SLD”, to nie powinno nas zdziwić, że piosenka okazała się klapą. Dziś nie da się jej nawet odnaleźć. Za to pewien sukces odniosła piosenka Są nas miliony zespołu 2Sisters, przeróbka ich utworu Come on, z którym chciały startować w Eurowizji. Do dziś mam w uszach ten nieco napastliwy wizg: „Czy już Napieralskiego znasz?!”. Napieralski zdobył 13,68% głosów – ostatni przyzwoity wynik kandydata lewicowego.

W 2015 roku pojawił się kandydat, który nie musiał u nikogo zamawiać piosenki, bo sam był muzykiem. Symbolem artystycznego upadku Pawła Kukiza był utwór Polska budzi się śpiewany na melodię jego przeboju Miasto budzi się. Symbolem politycznego upadku byłego lidera Piersi było śpiewanie Miasto budzi się z playbacku na konwencji PSL (pardon, Koalicji Polskiej) cztery lata później. Kukiz zajął trzecie miejsce, a jego wyborcy w dużej mierze przyczynili się do sukcesu Andrzeja Dudy (zaczynam dostrzegać pewien wzór…).

I wreszcie dotarliśmy do aktualnej kampanii. Tu mamy dwa akcenty muzyczne, po jednym na każdego kandydata w drugiej turze. Andrzejowi Dudzie uczyniono niespodziankę w Skoczowie, gdzie – w prawicowym duchu sakralizacji kandydatów à la „piękny Maryjan” – zaśpiewano cover „Hallelujah” Leonarda Cohena (biedni polscy prawicowcy pewnie nawet nie wiedzą, że zachwycają się utworem buddysty o żydowskich korzeniach, który w tekście miesza postać Dawida i Samsona…), w którym zamiast słowa „Hallelujah” pada (PADa?) imię i nazwisko prezydenta.

Piosenka fanów Trzaskowskiego Zwyciężaj Rafaelu wskrzesza polityczną sprawczość disco-polo. Z tym, że to już jest disco-polo XXI wieku i raczej miejskie – nie z dyskoteki i dożynek, a z juwenaliów i klubów fitness (zresztą ćwiczenia fizyczne są ważnym elementem teledysku). Trzaskowski przedstawiony jest jaki zuch chłopak, który „poderwie Polskę”. Nie zabrakło też KOD-ziarskich atrybutów w postaci długopisów, które „Andrzej pakuje w pałacu”. Kandydat w teledysku jest elegancki, europejski, ale i wielkomiejski. Nie ma w piosence nic z ludyczności Ole! Olek. W tym sensie utwór utrwala wszystkie stereotypy o podziałach politycznych w Polsce.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *